Za niebokresem Europy

Antologia nowej poezji białoruskiej 1987-1997


Wiersze

DREL DLA LUDU

Nocą przyjdzie morda
Siądzie se w fotelu
Powie mi: „Ludowi
Nie wystarcza drelu!”

Mordzie przyznam rację
I zdrętwieję obok.
Wrzasnę: „Ty, Marusia!
Co jest, swołocz, z tobą?

Czyżby na tym świecie,
Tak jak innych wielu,
Od chrztu aż do grzechu
Żyliśmy bez drelu?

Więc Marusia pędem,
Do kramarzy zbiega,
Pośród ciemnej nocy
Płacząc jak lebiega.

A ja tamtej mordzie
W gebę dam buziaka.
Gdyby nie zakupy,
Dałbym z nią drapaka!



SZANUJMY EROTYKĘ!

W rytmie swojskim chodzonego
Obracałem cię na śniegu,
Całowałem w kłąb.
Ty zaś w torsjach skowytałaś
I krzyczałaś: „Mało! Mało!”
Tłukłaś łbem o dąb.

O, to było erotyczne!
Eleganckie, fantastyczne!
I nie byle jakie!
Z całej swej potężnej siły
Ryczysz w moje ucho: „Miły!
Nalej mi koniaku!”

Ale dawno pusta flaszka...
Czeka na nas kałamaszka
I gorący knur.
O, szalone me kochanie!
W tej dąbrowie miłowanie!
Pośród orgii mór.



ŚMIERĆ SZALONYM OKUPANTOM!

Ależ jaja u was, draby,
Nie no wezmę w swoje graby —
Ważą, że aż strach!
Gdy zębami w jaja wpicca,
Nie potrzebna wcale pizza —
Niebo w gębie, ach!

Ależ jaja, zwiążę bantom!
Śmierć szalonym okupantom!
Niech ich trafi szlag!
Oto jeden lezie rakiem,
Oto drugi pełznie wspakiem,
Dobrze, gadom, tak!

Ależ uda, uch, szerokie!
(Żeby mu to wyszło bokiem!)
Dajcie mi tę wieszcz!
Niech no prędko stąd spieprzają!
Naszą mowę znieważają!
Wpiję się jak kleszcz!
Ależ macie piękne oczy!
Do dam takich jam ochoczy,
Skoryj w tri miga!
Razem na nich wyruszymy,
Paru typów odstrzelimy:
Hej, moskiewskie wy pajace,
Czeka na was Amu–Daria!
A może Syr–Daria...



A KTÓŻ TAM NIE IDZIE?
(Anty–Kupała)

A któż tam idzie, a któż tam jadzie?
W tej ogromnej ciżbie, w tej gromadzie?

Kurdowie, Chińczycy, Polacy,
Uzbecy, Tadżycy, Kozacy,
Francuzi, Rzymianie, Madziarzy,
Hiszpanie, Żmudzini, Chazarzy,
Finowie, Cyganie i Goci,
Rosjanie, Mordwini i Szkoci,
Pigmeje, Majowie, Czeczeńcy —
wszyscy nasi współplemieńcy!

A cóż oni niosą w strasznych mękach?
Na w łapciach nogach, na we krwi rękach?

Tłumoki, ładunki, węzełki,
Korale, obrączki, perełki,
Łyżeczki, widelce, pierzynki,
Puzony, bębny, katarynki,
obole, dolary i franki
konserwy, komody, firanki,
świstawki, tabakę, monety,
sombrera, szpady, kabriolety —
i krzywda ich gryzie, że o rety!

A komuż to niosą krzywdę całą?
A dokądże niosą w świat niemały?

Na festiwal w Tokio, Berlinie
Wenecji, Rydze, Cannes, Dublinie,
tam gdzie dyrektor Battista
zajadał z tubylców pieczyste
i w kaszę smarkał pasjami
w przerwach pomiędzy czkawkami!
Tam gdzie spluwają do puszki
w Wigilię, a także w Zaduszki.

A któż miliony nieszczęśników tych
Nauczył krzywdę nieść i zbudził ich?

Zaraza, ohyda, kostucha
i jakiś śmierdziel w pieluchach,
i owa mężna dziewoja
Kosmodiemianskaja Zoja!
Kręciek, pierdolec, obłuda
i wstrętny Żydowin Judasz.
A. Błoka Priekrasnaja Dama
i Hare, i Kriszna, i Rama!
A czegóż im chce się, tym psiajuchom,
Tym pogardzanym, ślepym i głuchym?

tym ślepym i głuchym
tym ślepym i głuchym
tym
ślepym
i głuchym...



* * *

... a jeszcze ci opowiem
jak się w tobie zakochałem
jak się bałem i chowałem
listy napisane nocą
i czytałem
psu
a on
(zamiast twoich pocałunków!)
mordę mi lizał...

Szkoda — mówił —
szkoda, że ani ty...
ani ona...
że nigdy
bo tutaj
nawet „nigdy” nie ma sensu...

Jan Maksymiuk

Ihar Sidaruk - ur. w 1964 r. w Kobryniu w obwodzie brzeskim. Ukończył wydział filologiczny Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego w Mińsku. Autor ok. 20 sztuk teatralnych i trzech zbiorów poezji: Czarnabieł (1991), Sanata Arhanata (1994), Mouknaść (1997). W periodyce literackiej publikował także prozę. W 1994 r. opublikował zbiór makabresek dydaktycznych dla dzieci Pawuczalnyja historyi dziadzieczki Sida Ruka. Pracuje jako kierownik literacki Teatru Lalkowego w Brześciu. Mieszka w Kobryniu.