- Kamunikat.org
- Бібліятэка
- Кнігазборы
- Калекцыі
- Іншае
Moją ulubioną lekturą stały się ostatnio „Kalendarze Białoruskie”. Dziś już niemal zapomniane, dawniej były obecne w wielu białoruskich domach na Białostocczyźnie. BTSK jeszcze je wydaje, choć zwykle z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Edycje z ostatnich lat niczym w zasadzie się nie różnią. Oprócz powtarzanej co roku kroniki imprez, opatrzonej kalejdoskopem zdjęć z festynów i przeglądów piosenki białoruskiej, zawierają one trochę tekstów wspomnieniowych ku czci zmarłych działaczy, garść wierszy oraz wyszukanych na siłę porad życiowych. Ale do 1990 r. kalendarze BTSK takie monotonne nie były. Opublikowano w nich wiele ciekawych artykułów historycznych, zapisano autentyczny, żywy jeszcze wówczas, folklor białoruski i bardzo dużo literatury. W jednym z kalendarzy z lat 70., kiedy to „Polska rosła w siłę, a ludzie...”, w publikacji na temat dokonań ówczesnej władzy z satysfakcją odnotowano, że „w naszym regionie jest już tylko niecałe 20 proc. terenów niezagospodarowanych przez człowieka”. Terenów, inaczej mówiąc, bez ingerencji techniki lub całkiem nietkniętych ludzką ręką. Mocno mnie to zastanowiło. Bo nie wiem, czy dziś, po czterdziestu latach, można u nas znaleźć choć skrawek ziemi, do którego w żaden sposób nie dotarła jeszcze cywilizacja. Oprócz pierwotnego lasu Puszczy Białowieskiej, o którą ostatnio toczą się boje z politykami i mentalnością manipulowanych autochtonów, drugiego takiego miejsca nie znam. Uciec całkiem od cywilizacji nie ma już dokąd.